Pamiętną noc z piątku na sobotę 11 sierpnia 2017 roku i następne dni będziemy wspominać przez długie lata. Zaczęło się od pierwszego alarmowania do przewróconego drzewa na DK25 w lesie za Tryszczynem. Po usunięciu zatoru stanowisko kierowania zadysponowało nas do zerwanego dachu w Sitowcu , dotarliśmy tam po godzinie torując drogę z Lucimia z połamanych drzew. Równolegle działał już drugi zastęp na ciężkim volvo, który otrzymał zgłoszenie do dachu w Wierzchucinie Królewskim i także przedzierał się przez leżące drzewa na szosie. O piątej nad ranem spotkaliśmy się w Sitowcu, po zabezpieczeniu kilku zerwanych dachów i pocięciu niezliczonej ilości drzew. Z powodu braku plandek dostaliśmy pozwolenie na powrót do jednostki. Jadąc DK25 przed wiaduktem w Buszkowie zaraz za nami zwaliło się drzewo na jezdnię. Na szczęście samochód jadący za nami zdążył wyhamować, skończyło się na solidnym skoku adrenaliny. Piętnaście minut i droga była przejezdna. Po przybyciu do remizy był czas na chwilkę snu, jakąś godzinę.
Z powodu braku prądu i zaniku sieci komórkowej zbieraliśmy się jak za dawnych czasów jeżdżąc jeden do drugiego z wiadomością o alarmie. Ruszyliśmy w sile dwóch zastępów w rejon Sitowca, Wilcza i Huty. Widok za dnia był oszałamiający, ciszę zakłócały tylko piły spalinowe. Zniszczenia są nie do opisania i nawet nie będę próbował tego zrobić. Zaczęliśmy mozolną pracę nad zabezpieczaniem budynków przed dalszą degradacją. Jeżdżąc od domu do domu, będąc w łączności głównie telefonicznej z Pawłem z Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego, który w naszej ocenie, jest bohaterem likwidacji tej klęski . Przez kilkadziesiąt godzin nie zszedł ze stanowiska, koordynując działania służb ratunkowych. Do piątku założyliśmy niezliczoną ilość plandek, wycięliśmy kilkaset drzew, według naszej dokumentacji zrealizowaliśmy do tej pory, ponad pięćdziesiąt zdarzeń, takich drobiazgów jak zwisające lub leżące na drodze pojedyncze gałęzie nie zapisywaliśmy. Zdarzały się trudne tematy gdzie współpracowaliśmy z podnośnikami z jednostek PSP w Bydgoszczy. A gdzie i podnośnik nie dawał rady trzeba było rozstawić drabinę przystawną i odłożyć na bok zasady BHP. Jest już drugi tydzień po nawałnicy, zgłoszenia ciągle spływają. Coraz częściej zdarzają się niezasadne lub poprawki poprzednio założonych plandek. Musimy tłumaczyć, że plandeka jest rozwiązaniem tymczasowym oraz trzeba o nią dbać chociażby przez poprawienie mocowania i dociskanie nabrzmiałych połaci. Miłym zaskoczeniem było przekazanie przez OSP w Unisławiu pilarki do drewna, przywiózł nam ją osobiście na miejsce akcji Burmistrz Koronowa. Dziękujemy bardzo za dostrzeżenie naszego trudu. Drugą stroną medalu jest już duże zmęczenie działających druhów oraz zaniedbane sprawy służbowe i rodzinne nie pomagają w trakcie działań. Nasz pierwszy wyjazdowy samochód średni czterdziestojednoletni star zaczyna się rozpadać, przejechał w tym czasie już 900km, i imamy poważne obawy czy przejdzie zimowy przegląd techniczny. Pewnie dzisiaj i w dni następne pojedziemy pomagać tym co stracili więcej, ratować to co zostało.